Będąc niedawno w Porto, nie mogłam nie skorzystać z okazji i nie odwiedzić chociaż jednej z dwóch restauracji z gwiazdką Michelin, którymi szczyci się to miasto. Wybór, dość przypadkowo, padł na restaurację Pedro Lemosa, który może chwalić się tym prestiżowym wyróżnieniem już od 2015 roku, otrzymanym po pięciu latach pracy nad swoją autorską kuchnią. Ta gwiazdka była pierwszą gwiazdką w Porto od 35 lat, a więc poprzeczka zawisła wysoko.
Pedro Lemos znajduje się z dala od głównych turystycznych szlaków, w dzielnicy Foz do Douro, do której dojazd ze stacji São Bento zajmie około dwudziestu minut samochodem. Restauracja mieści się na dwóch piętrach starego, odrestaurowanego budynku – na dole jest recepcja i świetnie wyeksponowane wina, na górze z kolei znajduje się sala dla gości, taras oraz niewielki ogródek, z którego Lemos czerpie sezonowe zioła i warzywa do swojej kuchni. Wnętrze jest eleganckie, ale zupełnie bez nadęcia, nowoczesne i minimalistyczne – klimat tworzy głównie nastrojowe oświetlenie, liczne ceramiczne jaskółki na suficie i ścianach są właściwie jedyną dekoracją w górnej sali.
Od razu wspomnę o obsłudze, która składa się z dość młodych, ale świetnie wyszkolonych osób. Ma się wrażenie, że kelnerzy mają oczy dookoła głowy, zawsze znajdują się w odpowiednim miejscu o właściwym czasie jednocześnie nie narzucając się. Serwis działał dość sprawnie przez większość wieczoru, jedyny długi przestój pojawił się w oczekiwaniu na drugie danie główne – niestety widać było, że większa liczba gości w restauracji sprawia problemy organizacyjne.
Karta z menu degustacyjnym jest stosunkowo krótka, bo zawiera trzy przystawki, cztery dania główne oraz dwa desery – to z nich można dowolnie ułożyć sobie kolację składającą się z pięciu (100 euro) lub siedmiu dań (120 euro). Do dyspozycji gości jest również nieco dłuższa karta, która funkcjonuje na zasadzie à la carte i zawiera niektóre propozycje z menu degustacyjnego. Analizując ceny, doszłam do wniosku, że ta opcja mniej się opłaca, chyba że zdecydowałabym się na zaledwie dwie lub trzy tańsze pozycje. Należy pamiętać, że w przypadku rezygnacji z menu degustacyjnego, woda oraz zestaw chleb, masło i oliwa to dodatkowy koszt odpowiednio 3 i 5 euro. Wine pairing z kolei kosztuje 50 i 70 euro, w zależności od wielkości menu degustacyjnego. Pedro Lemos oferuje szeroką kartę win, w tym z wielu regionów Portugalii, a także dość obszerną listę etykiet dostępnych na kieliszki, i to w trzech różnych objętościach, co zasługuje na pochwałę.
Zdecydowałam się na pięciodaniową kolację, która rozpoczęła się od dość mocnego akcentu: jędrnej i pełnej smaku krewetki z Algarve z aksamitnym kremem z homara, tostem pszennym oraz pianą z wódki, która zaskakująco dobrze skomponowała się z zawartością miseczki. Drugim amuse-bouche była sałatka z ośmiornicy z delikatnym guacamole i soczystym, lekko kwaskowatym pomidorem. Ośmiornicą zajadałam się w Portugalii na każdym kroku – tu była tak świetna, że aż żal, że nie pojawia się jako główna bohaterka żadnego dania w regularnej karcie.
Następnie przyszedł czas na dwa rodzaje pieczywa wraz z wręcz odbierającym mowę, obłędnym kozim masłem o jedwabistej konsystencji oraz oliwą z intensywną nutą goryczki. Tę ostatnią podano w formie żelu, co znacznie ułatwiało degustację. Na przystawkę wybrałam homara z selerem z restauracyjnego ogródka – tu zaskoczyła mnie wielkość porcji, bo mięsa homara było naprawdę sporo. Przyrządzony był idealnie.
Przy kolejnej przystawce również zostałam przy owocach morza – squid, fumeiro, scarlet shrimp sauce – to zgrillowany w punkt kalmar nadziewany wędzoną kiełbasą wieprzową domowej roboty z regionu Trás-os-Montes w towarzystwie... sosu krewetkowego. To było dość interesujące połączenie intensywnej nuty owoców morza z wędzonym mięsem. Połączenie, które z chęcią bym powtórzyła w pokaźniejszej wersji.
Danie rybne, czyli “corvina z haczyka” też nie zawiodła. Wokół ultrasoczystego, idealnie rozwarstwiającego się kawałka ryby z cienką, chrupiącą skórką dumnie stały jędrne szparagi otoczone – co ciekawe – charakternie przełamującym smak koperkiem. To pierwszy raz, gdy widziałam w portugalskiej kuchni tę roślinę; z tego, co mi wiadomo, zazwyczaj Portugalczycy za nią nie przepadają. Na talerzu pojawił się także mus z topinamburu i kilka mięsistych małży dywanowych pozbawionych muszli (amêijoas). Nic dodać, nic ująć.
Świnia iberyjska to produkt, do którego dostęp mamy również w Krakowie choćby dzięki Euskadi – łatwo się w nim zakochać! To mięso ma zupełnie wyjątkowy smak, a w Portugalii można go spróbować w wielu miejscach i na wiele sposobów. To z pozoru banalne danie Pedro Lemosa powoli odkrywa najlepsze karty: idealnie soczysta i krucha struktura dość pokaźnego kawałka, którego jedną z najlepszych części jest ta najtłustsza, gnocchi, z których stopniowo wyłania się wyraźna nuta trufli oraz młode warzywa ugotowane al dente – wszystko to tworzy kompletną, zamkniętą i daleką od banału potrawę.
Przeddeser w postaci wariacji na temat wiśni z kontrapunktem w formie kremu waniliowego i zimnej bezy oraz z esencjonalnym sosem wiśniowym sprawił, że miałam nieopanowaną ochotę oblizać talerz. A właściwy deser, czyli banan o wielu smakowitych teksturach z nutą lawendy i perełkami sago (do złudzenia przypominające tapiokę, tyle że sago pochodzi z wnętrza palmy sagowej, a nie z manioku) o smaku wina Madera był świetnym ukłonem w stronę tej pięknej portugalskiej wyspy, którą odwiedziłam dwa miesiące temu.
Jak widać na zdjęciach poniżej, w wielu przypadkach dania nie grzeszą prezentacją, ale za to nie ma też w nich sztuczek i pretensjonalnego przekombinowania. Pedro Lemos wyraźnie stawia na prostotę i produkt, a jego autorskim kompozycjom nie sposób odmówić znakomicie skomponowanego smaku. Jeśli chodzi o portugalskie restauracje z kategorii fine dining, w moim rankingu najwyżej nadal plasuje się dwugwiazdkowa Belcanto José Avilleza w Lizbonie, ale będąc w Porto, warto rozważyć i ten adres.
Restauracja Pedro Lemos
Szef kuchni: Pedro Lemos
Rua Padre Luís Cabral, 974, Porto, Portugalia
Dają lupę w zestawie?
OdpowiedzUsuńTypowa odpowiedź kogoś, kto nigdy nie miał okazji zjeść kolacji degustacyjnej w restauracji fine dining. :)
UsuńAniu, ja nie mam nic przeciwko porcjom degustacyjnym, kilka razy zdarzyło mi się zjeść taką kolację w lokalu, jednak zawsze z tym samym skutkiem, to znaczy gdy jakieś danie mi wybitnie smakowało, bo miałbym ochotę zjeść jego porządną, normalną porcję, a takiej opcji niestety nie ma, stąd moje pytanie, czy czytałaś lub byłaś w jakiejś gwiazdkowej restauracji w Europie, która nie ma menu degustacyjnego, tylko serwuje normalnej wielkości porcje?
OdpowiedzUsuńWiększość tych, w których byłam, miała menu a la carte, ale ja wolę próbować menu degustacyjnego, dlatego zazwyczaj takie wybieram i opisuję. :)
UsuńAle jest tak, że dania z degustacyjnego się powtarzają w menu zwykłym? Bo na tym by mi zależało :) W dwóch polskich, gwiazdkowych restauracjach niestety nie ma menu a'la carte.
UsuńTo prawda, w Polsce akurat nie ma, ale choćby w Pedro Lemos tak jest - niektóre dania z menu degustacyjnego są w regularnej karcie. :)
Usuń